Śmierdzący Leń – śladami zmysłów

Nieco ponad cztery miesiące pozostało do rozpoczęcia pierwszej edycji biegu „Śmierdzący Leń”. Prawie 28 kilometrowa trasa będzie dobrą okazją do sprawdzenia własnej formy. Dla wielu uczestników stanie się też zapewne areną zaciętej rywalizacji sportowej w duchu fair play. Można jednak też spojrzeć na bieg z innej strony. Sama nazwa imprezy podpowiada, że będzie to też wydarzenie, któremu bardziej niż zwykle towarzyszyć będą bodźce zmysłowe. W tym szczególnie węchu i smaku. Nie chodzi tu wszakże o litry potu wylane na wymagającej trasie, bo to jest sprawą naturalną, ale przede wszystkim o swoistego rodzaju lejtmotyw całej imprezy. Mowa o niekoniecznie miłym zapachu, który generuje źródło siarkowodorowe zlokalizowane w Dolinie Śmierdzącego Potoku. Biegacze mijać go będą na około czwartym kilometrze trasy. Pod drewnianą wiatą znajduje się ujęcie wody o charakterystycznym zapachu zgniłych jaj.Jego specyficzny zapach i smak - mają tyle samo zagorzałych zwolenników, co i zdeklarowanych przeciwników. Wielu jednak ceni sobie walory lecznicze krystalicznie czystej krynicy. Od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku źródłem siarkowodorowym  „opiekuje” się figurka Matki Boskiej. Dobrodusznie spogląda spod drewnianej strzechy i dba
o wyjątkowy klimat tego miejsca. Można również zaryzykować tezę, że ideą biegu jest pobudzenie do aktywności tych, którzy w natłoku codzienności, z różnych względów ulegają pokusie lenistwa, chociaż drzemie w nich duch walki.

Trzy kilometry dalej i trzysta metrów wyżej, pod Halą Bacmanią- znajduje się lekko zapomniane, ale bardzo urokliwe spłaszczenie terenu o wdzięcznej nazwie Przesmyk Męki Inżyniera (gwar.MynkiJiziniora). W pionierskich latach turystyki w Beskidach zaczęto systematyzować szlaki turystyczne. Jeden ze znakarzy, zwanych przez miejscowych jiziniorami, podczas wyznaczania szlaku na Lipowską, spragniony gościny- odwiedził na Hali Bieguńskiej rzutkiego bacę. Wizyta u zaradnego górala jednak nie wyszła tyczącemu szlaki na dobre. Ostatecznie swoje sknerstwo przypłacił burzliwym rozstrojem żołądka. Kumulacja jego męczarni nastąpiła tuż pod Halą Bacmanią – stąd też oryginalna nazwa miejscowa przepięknego skąd inąd zakątka. Niektórzy nawet sądzą, że nadana przez miejscowych ku przestrodze dla przyjezdnych (panow) a ku chwale autochtonom. Warto poznać szczegóły tego zabawnego zdarzenia, którego przebieg relacjonuje opowiadanie Ślakowani dostępne na kartach zbioru opowiadań Pogodki spod Lipowskiej- autorstwa Wawrzyńca Miesiączka. Komu jednak nie idzie za bardzo czytanie tekstów gwarowych – może sięgnąć w przepastne archiwa you tubahttps://youtu.be/7mx64S0DXBQ

 (Autor:Stahel)